Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi pianroo z podmiejskiej wsi Tyniec Mały. Mam przejechane 84319.06 kilometrów w tym 441.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.84 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pianroo.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 47.00km
  • Czas 02:05
  • VAVG 22.56km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Sprzęt Mont Ventoux
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czasem słońce, czasem...wiatr!

Środa, 6 lutego 2013 · dodano: 06.02.2013 | Komentarze 0

Czas: 12:00 - 14:15/ Temp: 2.0 - 4.0 st/ Ciśnienie: 985-986 hPa/ Wiatr: 15.0 - 25.0 (WNW)  

Trasa: Tyniec Mały - Żórawina - Święta Katarzyna - Biestrzyków - Żórawina - Tyniec Mały

Na drugi wyjazd w sezonie długo czekać nie mogłem. Wolna środa i całkiem dobre zapowiedzi pogodowe kazały wierzyć, że to będzie odpowiednia pora na miłą przejażdżkę. Do tego wiatr ostatnio dający się we znaki miał znacznie zelżeć. No cóż - nie zawsze wszystko układa się jak w pudełku...
Jak na ironię dzień zaczyna się od opadów śniegu. Jest dopiero ósma - myślę, do południa się przejaśni. Tu akurat moje przypuszczenia okazały się trafne. Z trudem bo z trudem ale w końcu słońce zaczęło wychylać się zza ciemnych, śnieżnych chmur.Zmotywowany tym faktem szybko wyszykowuję się do wyjścia i tuż przed 12:00 ruszam na trasę.
Początkowy odcinek do Okrzeszyc mknę z wiatrem w plecy. Lubię to uczucie, gdy dookoła panuje cisza, ma się wrażenie, że wszystko jakby stanęło w miejscu i słychać tylko miarowy szum opon na asfalcie. Człowiekowi autentycznie wydaje się wtedy, że może więcej niż jest w stanie z siebie wykrzesać. Po 18 km przyjemności czas na wysiłek. Najpierw walka z bocznym wiatrem do Św. Katarzyny, a następnie już solidne rzeźbienie do Biestrzykowa. Tym razem człowiek pokornieje. Już nie czuje się jak bóg i musi sobie zdawać sprawę, że tylko mozolne, miarowe kręcenie pozwoli mu jechać naprzód. To trochę tak jak z życiem - jak się nie narobi to nie się nie poczuje, a jak się poczuje to wtedy doceni się sens wysiłku.
Z Biestrzykowa wracam dalej do Żórawiny i zataczam pętlę. Ostatni etap do Tyńca to kontynuacja batalii z wiatrem. Nie zauważam nawet, że w międzyczasie słońce coraz śmielej zaczęło wyzierać zza chmur i coraz bardziej ożywiać ponure kolory. Mogłem poczekać jeszcze trochę z wyjazdem - myślę, miałbym wtedy naprawdę piękną pogodę na trasie. No cóż - nie zawsze wszystko układa się jak w pudełku...

Na trasie "żórawińskiej pętli" w okolicy Okrzeszyc © pianroo



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!