Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi pianroo z podmiejskiej wsi Tyniec Mały. Mam przejechane 84319.06 kilometrów w tym 441.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.84 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pianroo.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Ślęża i okolice

Dystans całkowity:8016.55 km (w terenie 30.00 km; 0.37%)
Czas w ruchu:319:16
Średnia prędkość:25.11 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:16962 m
Liczba aktywności:94
Średnio na aktywność:85.28 km i 3h 23m
Więcej statystyk

Jordanów Śl. +

Sobota, 19 grudnia 2020 · dodano: 21.12.2020 | Komentarze 0

Czas: 12:15 - 16:00/ Temp: 4.0 - 6.0 - 2.0 st / Wiatr: 10.0 - 15.0 (SE)
 

Listopadowa Bystrzyca

Niedziela, 8 listopada 2020 · dodano: 09.11.2020 | Komentarze 0

Czas: 11:00 - 16:25 / Temp: / Wiatr:
 

Urodzinowo - Runda Spadających Liści

Niedziela, 11 października 2020 · dodano: 12.10.2020 | Komentarze 0

Czas: 10:30 - 15:00/ Temp: 12.0 - 13.0 st / Wiatr: ok. 5.0 (VAR/ SW)

Plany, a raczej moje oczekiwania na ten urodzinowy weekend były spore. Mając świeżo w pamięci wspomnienia z udanego pogodowo października sprzed roku było to całkiem zrozumiałe. Po dobrym i ciepłym wrześniu moje przewidywania co do października nieco nabrały obaw ale do końca nie chciałem niczego przesądzać. Rzeczywistość okazała się dość brutalna trzeba przyznać, choć i tak moje "rowerowe" urodziny zostały w pewnym stopniu uratowane.
O konieczności rezygnacji z planu weekendowego wyjazdu miałem świadomość już w połowie tygodnia. SB zapowiadała się deszczowo i taka też była. Plusem tej sytuacji była - po pierwsze możliwość oglądania meczu Igi Świątek i jej wielkiego sukcesu w Wielkim Szlemie - French Open, po drugie zaś spotkania ze znajomymi. Pozostawała zatem ND, która szczególnie w pierwszej części zapowiadała się obiecująco: pogodnie, ze sporą dawką słońca i niemal bezwietrznie. Nie było sensu gonić gdzieś z samego rana, a i kierunek "góry" generalnie odpadał zatem swoje urodziny postanowiłem uczcić rundką w okolicy. Wybór padł na Zalew Mietkowski - dawno w sumie tam nie byłem ( w tym roku tylko w marcu) i ewentualnie zastanawiałem się nad powrotem przez Sobótkę i popatrzeniem chwilę na zawody amatorów z cyklu Via Dolny Śląsk. Jak zaplanowałem tak też z grubsza wykonałem plan. Po dojeździe do Wawrzeńczyc standardowo jeszcze wjazd na górkę przy kościele i dojazd do tabliczki z granicą powiatu. Przez moment coś podkusiło mnie aby objechać Zalew
i pojechać dalej w kierunku Imbramowic jednak chęci starczyło tylko na dojazd do Paździorna. Odcinek do Bogdanowic jest jednak w dość tragicznym stanie i nie miałem ochoty na taki masochizm. W drodze powrotnej do Wawrzeńczyc zaglądam jeszcze do Ujowa - drugi raz w historii, po 6 latach. Jadąc wcześniej zauważam, że droga do wioski została wreszcie wyremontowana ("+" dla powiatu za tę inwestycję).     Z przyjemnością zatem, po nowym dywaniku, mknę po lekko pofalowanym terenie (na pewno będę wykorzystywał ten odcinek przy kolejnych przejażdżkach) i zaglądam do dawno nieodwiedzanej miejscowości. Położenie Ujowa (2 km od głównej drogi, na "ślepym końcu", nad rzeką), jak i sama nazwa (skojarzenie myślę nasuwa się samo... ) z pewnością wyróżniają tę wioseczkę w okolicy.
Po powrocie na trasę mknę już prosto nad Zalew. Po raz kolejny w ciągu ostatnich kilku wizyt nad zbiornikiem (oprócz okresu letniego) załapuję się na chmury przykrywające niebo. Z braku laku, po niedługim czasie, ruszam zatem dalej - w stronę Proszkowic i Sobótki.
Od tego też momentu, aż do powrotu w bliskie okolice domu, niebo już w znacznej mierze przysłania chmurzasta pierzynka. Do miasteczka pod Ślężą docieram sprawnie i od razu przez Rynek dojeżdżam do STARTU/METY wyścigu. Kolarze kończą w tym miejscu swoją wspinaczkę ulicą Garncarską i przez metę kierują się na kolejną rundę. Ostatnia kreska zaś została wyjątkowo w tym roku zlokalizowana na Przełęczy pod Wieżycą, co z pewnością dodawało atrakcyjności i zaciętości rywalizacji na ostatnich metrach. Na końcówkę niestety nie było co czekać bo w momencie mojego przyjazdu zawodnicy rozpoczynali dopiero drugie okrążenie.  
Powrót do domu nie zapowiadał jeszcze jakiś atrakcji i generalnie chciałem sprawnie wrócić aby jeszcze trochę stacjonarnie poświętować swoje 30 urodziny. Mały prezencik czekał na mnie jeszcze w dobrze znanej, bliskiej okolicy. Po dojeździe do Krzyżowic zauważam, że udało się mi niejako wyjechać ze strefy zachmurzenia i na niebie ponownie zagościł błękit. Na liczniku widniało nieco ponad 80 km i dokręcanie do "setki" w tym momencie trudno nazwać dokręcaniem ale postanowiłem maksymalnie wykorzystać daną chwilę i przejechać jeszcze te kilkanaście kilometrów. Tuż za Krzyżowicami, na drodze do Nowin udał się mi uchwycić widok, na który od początku czekałem, czyli pięknie oświetlony słońcem szpaler drzew mieniący się kolorami jesieni i błękit nieba nad nimi.    

  
Wczesnojesienna szosa w Krzyżowicach © pianroo

Bikefoto nad Strzegomką w Stróży © pianroo

Jesienny widoczek na drodze do Ujowa © pianroo

Nad Zbiornikiem Mietkowskim © pianroo

Ślężańskie wariacje - Jesień © pianroo



Ślęża forever !

Niedziela, 27 września 2020 · dodano: 29.09.2020 | Komentarze 0

Czas: 11:45 - 15:45/ Temp: 11.5 - 13.0 st / Wiatr: 10.0 - 20.0 (W/SW)

Po dwóch udanych pogodowo weekendach przyszła obniżka formy, a na dodatek na ewentualną przejażdżki pozostała de facto jedynie niedziela. Z braku laku postanowiłem wybrać się na objazd Ślęży, którego dawno w sumie nie jechałem. Ponadto we wrześniu obecnego roku przypada 10-lecie ważnego dla mnie wydarzenia związanego ze "śląskim Olimpem", tak więc ten kierunek na dzisiejszą trasę generalnie dobrze wpasowywał się w te okoliczności. Na chwile ze słońcem można było liczyć tylko na początkowych kilkunastu kilometrach - później niebo już szczelnie przykrywały chmury, które na szczęście dalekie były od tych deszczowych. Można by nieco narzekać na temperaturę, która jak na końcówkę września te parę stopni za niska. Trzeba przyznać jednak, że moje subiektywne odczucia odnośnie wyjazdu były co najmniej dwa razy lepsze niż panująca pogoda. Mało komfortowe warunki nie przeszkadzały mi zbytnio a sama jazda szła dość sprawnie. Jadąc ślężańską pętlę przeciwnie do klasycznej wersji świadomie zdecydowałem się na podjazd na Tąpadła od strony Sadów. Ostatni raz wspinałem się z tej strony przeszło 5 lat temu ! Ze względu na gorszą nawierzchnię raczej unikam go, jednak na podjeździe nie ma to aż tak dużego znaczenia. Ciekawa jest jego nieregularność, w stosunku do podjazdów od Sulistrowiczek czy Tąpadły, które są jednostajne w swoim przebiegu i nachyleniu. Tutaj najtrudniejszy jest początek, gdzie nachylenie na małym zygzaku sięga 9%, później następuje wypłaszczenie, czy raczej takie "falso-piano", a następnie poprawka na jakieś 5-6 %. Po chwili przerwy na przełęczy (chłód już zaczynał nieco podszczypywać) ruszam na zjazd do Sulistrowiczek i dalej standardowo na Przełęcz Sulistrowicką. Rozochocony jazdą postanawiam wybrać dłuższy wariant powrotu i pojechać przez Oleszną. Po wyjeździe ze wsi wiatr już całkowicie sprzyja więc "leci się" sprawnie. Trudniejszy, interwałowy moment pojawia się po dojeździe do drogi na Sobótkę. Dwa kilometry solidnego "wmordewindu" i ponownie znajduję sprzymierzeńca w wietrze. Od Nasławic można rzec "ostatnia prosta" do domu, którą jadę ze średnią grubo ponad 30 km/h. W pewnym momencie dochodzi mnie jakiś gościu, a ja mimochodem przyspieszam i tak z dwa kilometry ciśniemy pod 40 km/h. Zauważam, że kolega w pewnym momencie odbija co pozwala mi powrócić do "normalnego" tempa i już bez spinki choć sprawnie zajechać do domu.     

Panorama okolicy znad Sadów © pianroo

Bikefoto na Przełęczy Tąpadła © pianroo

Ślężańska panorama z okolic Olesznej © pianroo

Jesienno-smoliście z widokiem na Oleszną © pianroo



Piława Górna

Sobota, 1 sierpnia 2020 · dodano: 07.08.2020 | Komentarze 0

Czas: 13:00 - 21:00/ Temp: 23.0 - 26.0 - 21.0 st/ Wiatr: < 10.0 (VAR/ SE)
> Sierpień to dla mnie miesiąc najbardziej rodzinny, jednak w takim sensie, że ze względu na przypadające w tym miesiącu urodziny mojej babci często jeździłem z rodzicami, a ostatnio także na rowerze, w jej rodzinne strony właśnie. Poszukując pomysłu na dzisiejszą trasę postanowiłem odwiedzić miejsca powiązane w pewien sposób z moimi wątkami rodzinnymi. Celem wycieczki był cmentarz w Piławie Górnej, na którym pochowana jest kuzynka mojej babci, a ostatni raz byłem tam dokładnie 15 lat temu. W wariancie dojazdu jaki wybrałem mija się wioskę dokładnie nazywającą się tak samo jak ta z rodzinnych stron mojej babci - Popowice. Kilkanaście kilometrów dalej znajduje się wieś Ratajno, której jak się okazuje przedwojenna nazwa to Panthenau, a w spolszczonej wersji, czy raczej tej pierwotnej - Pątnów. Pątnów to zaś siedziba gminy, w której znajdują się Popowice i wiem też, że w istotny sposób związana jest ona ze stroną mojego pradziadka od babci. Cóż za zbieg okoliczności !     
> Maksymalne wykorzystanie bardzo korzystnych warunków pogodowych, do samego końca dnia. Początkowo planowałem powrót pociągiem jednak szkoda mi było tej kapitalnej aury i całego zamieszania z powrotem z pociągu, itd.
> Niemcza na "+" . Przejazd przez miasteczko sprawny, głównie dzięki wyremontowanym niedawno drogom, będący ciekawym urozmaiceniem na trasie. Przed odbiciem na Piławę zaglądam jeszcze do Przerzeczyna-Zdroju, bodaj najmniejszego, oficjalnego uzdrowiska w Polsce. Byłem tutaj tylko raz i to już dość dawno temu. No cóż...czy to przez tego koronawirusa, czy przez to, że wakacje, czy jeszcze jakąś inną przyczynę - w sanatorium cicho i pusto wszędzie. Warto zaglądnąć jednak do wsi ze względu na tutejszy kościół, a raczej teren wokół niego, który usiany jest - być może największą na Dolnym Śląsku, kolekcją epitafiów.   


  • DST 61.30km
  • Czas 02:20
  • VAVG 26.27km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Focus Cayo Al 105 2017
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sobótka (Pod Wieżycą)

Wtorek, 16 czerwca 2020 · dodano: 17.06.2020 | Komentarze 0

Czas: 18:05 - 20:45/ Temp: 22.0 st/ Wiatr: ok. 5.0 (VAR/ ENE) 
Do momentu wyjazdu, a nawet po pierwszych kilometrach sytuacja nie wskazywała na tak wystąpienie tak korzystnych okoliczności pogodowych. Prognoza w prawdzie dawała szansę na wieczorne przejaśnienia, jednak jeszcze w momecie ruszenia na trasę niebo w znacznej mierze przykryte było chmurami. Warunki do jazdy trzeba przyznać były bardzo korzystne - nie za wysoka, komfortowa temperatura i słaby wiatr. Pomysł na przejażdżkę do Sobótki świtał mi gdzieś wcześniej w głowie, jednak ze względu na mniej korzystną sytuację przy wyjeździe postanowiłem wstępnie dojechać do Zachowic, a tam zastanowić się czy pojechać w kierunku Kamionnej czy jednak dalej kierować się na Sobótkę.
Jeszcze inną motywacją przejażdżki do miasteczka pod Ślężą była chęć zaliczenia choć drobnego podjazdu i "sprawdzenia nogi". Przez sytuację pogodowo-epidemiczną w tym roku nie udało się mi jak dotąd wybrać na konkretne kręcenie po górkach, a przecież plan na październik, czyli Pradziad wciąż aktualny!  
   Po sprawnym i szybkim dojeździe do Zachowic okazuje się, że chmury zostają gdzieś w tyle a nad rozległym obszarem w okolicy pięknie świeci wieczorne słońce.


Winnica nieopodal Zachowic © pianroo


Na dodatek dzięki niewysokiej temperaturze przejrzystość powietrza była bardzo dobra i pięknie prezentowała się panorama górek, z majestatyczną Ślężą na pierwszym planie. Decyzja podjęta zatem - myślę. Jadę do Sobótki ! Po wcześniejszej dzisiejszej przejażdżce, także wczorajszej, jak i dość intensywnym długim weekendzie, nie czułem się zbyt świeżo ale wspomniana próba formy musiała wreszcie nastąpić. Zastanawiałem się też nad koncepcją powrotu, gdyż czasu do zachodu, w jednym z najdłuższych dni w ciągu roku, było wciąż pod dostatkiem. Mogłem pojechać przez Strzegomiany w kierunku Sulistrowic i dalej wracać przez Nasławice, bądź też z Sobótki skierować się w kierunku Mietkowa i zaglądnąć nad Zalew. Sytuacja pozostawała otwarta. Po dojeździe do Sobótki na początek kieruję się w stronę Rynku i lekko wznoszącą ulicą rozkręcam się na podjazd pod Wieżycę. Nie idzie gładko ale powoli, regulując tempo pnę się do góry. Tętno idzie w górę ale na szczęście nie łapię zadyszki.   

Ślęża od strony Strzegomian © pianroo

Dwustuletni dom w Sobótce po remoncie © pianroo

Panorama Ślęży i Sobótki przed Rogowem Sb. © pianroo

Lądująca awionetka w blasku wieczornego słońca © pianroo



  • DST 50.85km
  • Czas 02:00
  • VAVG 25.43km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Focus Cayo Al 105 2017
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętla Marcinowicka

Niedziela, 26 kwietnia 2020 · dodano: 28.04.2020 | Komentarze 0

Czas: 17:30 - 20:00 / Temp: 15.0 - 13.0 st / Wiatr: 15.0 (WNW) - cisza 
   Dzisiaj popołudniowy wypad pod Ślężę z cyklu "Duathlon", który z satysfakcją kontynuuję od zeszłego roku. Klasyczny duathlon jak wiadomo zakłada bieg i rower. Bieg górski to jeszcze inna "kategoria" można by rzecz, jednak ja z kilku względów nie biegam, a po górach wolę wędrować. Trzy-, czterogodzinna "przebieżka terenowa" w sam raz wystarczy na pokonanie kilkunastu kilometrów i zdobyciu jakiejś górki/ punktu widokowego w okolicy. Wybierając się gdzieś samochodem, po pierwsze - zawsze trzeba zrobić pętlę i wrócić do auta, po drugie - jak już się goni gdzieś samochód i do końca chce się wykorzystać wolny dzień idealnym rozwiązaniem jest zabranie roweru ze sobą i przekręcenie jeszcze tych kilkudziesięciu kilometrów w okolicy. Osobiście bardzo lubię las, jednak po dłuższym czasie każdy przyzna, że zaczyna się trochę robić monotonnie i takim odreagowaniem niejako, po leśnej wędrówce jest właśnie opcja zwiedzenia okolicy na dwóch kółkach. 
   Odnośnie samej dzisiejszej trasy to było tak jak lubię najbardziej, a więc - spontanicznie! Mając trochę czasu w zapasie mogłem zrobić nieco dłuższą pętlę, jednak. Początkowo ruszam w stronę Kiełczyna, aby tam zastanowić się nad kierunkiem jazdy. Powtórzyć pewny wariant sprzed miesiąca przez Włóki, w kierunku Dzierżoniowa i pokręcić się nad Piławą, czy wybrać inny wariant.
Niedługo po starcie docieram na punkt widokowy za Sadami. Dzięki nie za wysokiej panującej temperaturze widoczność jest zadowalająca. Cykam fotkę i jadę dalej, gdyż zamierzam powrócić tutaj jeszcze na zachód. W Mysłakowicach wpadam na pomysł pojechania alternatywną ścieżką do głównej drogi, znajdującej się w nie najlepszym stanie. Niestety owa ścieżka okazuje się być z kategorii "dead end" i muszę dobry kawałek wracać do punktu wyjścia. Na odcinku trasy za Mysłakowem do Jędrzejowic jest na szczęście w dobrym stanie i swobodnie można oddać się kontemplacji wiosnnych krajobrazów. Niestety po wjeździe do powiatu dzierżoniowskiego i dojeździe do Kiełczyna jest już dużo gorzej. We wsi nie decyduję się jechać w stronę Dzierżoniowa ale dalej kontynuować jazdę w cieniu Wzgórz Kiełczyńskich do Boleścina. Tam wybiorę opcję - czy udać się w kierunku Piławy i przez Włóki wrócić do Kiełczyna, czy też udać się dalej w stronę Pszenna i w jakimś wariancie dojechać do Wirów. Decyzję podejmuje za mnie niejako pogoda, gdyż wyglądało na to, że chmury na Górami Sowimi i okolicą już się nie rozejdą, zaś na zachodzie niebo wolne było od zachmurzenia. Po chwili namysłu zatem, z Boleścina obieram kierunek północy i lecę prosto do Pszenna. W głowie znowuż mam dwa warianty powrotu. Pierwszy zakłada dotarcie do Goli i stamtąd przez Szczepanów i Białą powrót do samochodu. Obawiam się jednak kostki między Szepanowem a Strzelacami, poza tym nie znam dokładnie kilometrówki tego odcinka. No i przede wszystkim omijałbym punkt widokowy z początku przejażdżki, na którym miałem zamiar oglądać zachód. Pozostała zatem pewniejsza opcja powrotu przez Gruszów i Marcinowice. Jedyną niepewnością był odcinek z Zebrzydowa do Wirków, gdyż mogłem wpakować się tam w niemałe bagno. Jechałem tamtędy jak dotąd raz i z tego co pamiętam droga nie była w za dobrym stanie. Alternatywy jednak za bardzo nie było, więc nastawiłem się na ewentualne "rzeźbienie". Post factum mogę stwierdzić, że wybór tego wariantu powrotu był strzałem w "10".  Po pierwsze dowiedziałem się, że nie warto w najbliższym czasie wybierać skrótu z Wilkowa do Stefanowic, gdyż droga jest już w niemal agonalnym stanie. Kiepski odcinek zrekompensowany został za to na kolejnych kilku kilometrach. Cały fragment trasy od Marcinowic do Wirków posiada nową nawierzchnię i śmiga się aż miło! Dodatkowo na drodze z Kątków do Wirków - (kto wymyślał te nazwy?) - mojej uwadze  się boczna polna droga, która została jednak wyasfaltowana. Widać było, że prowadzi na pobliski pagórek jednak czy da się nią dojechać gdzieś dalej, trudno było stwierdzić. Przy okazji przypomniała mi się historia sprzed nieco ponad roku, gdy na spacerze w okolicach Ślęży - z Białej w kierunku Szczepanowa, również odkryłem "polną nakładkę". Stanowiła by ona idealną alternatywę do głównej drogi i połączenie tych dwóch wsi, gdyby nie fakt, że po ładnych kilkuset metrach asfalt zamienił się w nieprzyjemne betonowe płyty. Na trekingu jeszcze jakoś by uszło ale szosówką "no way". Wracając do dzisiejszej przejażdżki to po chwili analizy uświadomiłem sobie, że jest szansa, że owa droga może prowadzić w kierunku Mysłakowa gdyż na taką właśnie ścieżkę zwróciłem uwagę już wcześniej przeglądając mapę. Moje przypuszczenia potwierdziły się i faktycznie asfaltowa nawierzchnia występuje na całej długości omawianej drogi. Fakt ten tym bardziej cieszy, że stanowi istotny skrót w dojeździe do Marcinowic czy Świdnicy, omijający odcinki w nienajlepszym stanie - z Wirów do Jagodnika, czy też z Białej do Zebrzydowa.  Dodatkowo już niedługo sytuacja ulegnie znaczącej poprawie, gdyż w trakcie remontu znajduje się główna i najkrótsza droga we wspomnianych kierunkach z Mysłakowa do Zebrzydowa. 
   Na koniec dwa słowa jeszcze o wisience na torcie dzisiejszego aktywnego popołudnia, a więc zachodzie słońca. Na punkt widokowy docieram z ok. 20 min, zapasem czasu. Niebo, mniej więcej na wysokości Świdnicy, podzielone jest na pozostającą w strefie zachmurzenia wschodnią jego część, z całym widocznym pasmem gór, i zachodnią pozostającą wolną od chmur. Słońce widoczne będzie do samego zejścia za horyzont. Widoczny na poniższym zdjęciu rzepak pięknie rozświetla wieczorne słońce - to w końcu "złota godzina" ! Niestety nie udaje się mi uwiecznić tego widoku (telefon odmawia posłuszeństwa, a konkretnie psująca się bateria) i podobnie jak w jeszcze innym podobnym przypadku pozostaje tylko próba zatrzymania tej chwili w swojej pamięci. 
Panorama gór znad Mysłakowa - wersja rzepak © pianroo

Widok na Szczytną i Wzgórza Kiełczyńskie © pianroo


Ślęża ukryta za polem rzepaku © pianroo
  


  • DST 110.50km
  • Czas 04:30
  • VAVG 24.56km/h
  • Sprzęt VeloTT
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wzgórza Ślęziańskie

Sobota, 28 marca 2020 · dodano: 30.03.2020 | Komentarze 0

Czas: 11:40 - 18:20/ Temp: 12.0 st - 17.0 st - 14.0 st / Wiatr: słaby <10.0 (NW)/ pod koniec ok. 15.0 (WNW)